Mielnik

Sobota, 7 lipca 2018 · Komentarze(0)
Kategoria Zalicz Gminę
Melnik i wyprawa na Podlasie

Piątek wieczór - żona robi kanapki, pakowanie podsiodłówki (w prognozie możliwe przelotne opady) kładę się spać o 21.00 i pobudka o północy, kawa i kanapka. Pakuję rower do samochodu i jazda do Mielnika. Nocą drogi całkowicie puste i dystans jaki mam przejechać samochodem tj. 250 km upływa bardzo szybko. O godzinie 4.00 dojeżdżam na miejsce, jest już widno, szukam Urzędu Gminy i tam parkuję auto.

4.10 już jestem na rowerze. Plan trasy jest taki żeby odwiedzić przygraniczne gminy położone w podlaskiem więc ruszam wzdłuż bugu - dość szeroka rzeka na tej wysokości. Poranek rześki i trzeba pedałować dynamicznie żeby odsunąć od siebie wpychające się uczucie chłodu. Temperatura rankiem ok. 10st.C mimo lata. Po lewej ręce widoczny w oddali Wieprz i ścieląca się z lekka mgła, zabarwione światłem słonecznym chmury... jest pięknie i zapowiada się piękny dzień

W miejscowości Olchowicze przejeżdżam przez główną drogę w kierunku Grabarki - miejscowości sławnej w całej Polsce. Góra Grabarka to miejsce kultu religijnego wyznawców Prawosławia. Planuję, że pojadę tam w drodze powrotnej



Dojeżdżam do Drogi Wojewódzkiej 693 łączącej Siemiatycze z miejscowością Kleszczele. Na całej trasie mojej małej wyprawy nieco  inne niż na Zamojszczyźnie widoczne symbole religijne oraz oznakowany drogowskazami Szlak Cerkiewny. Warto poświęcić osobną wyprawę odwiedzając cerkwie znajdujące się na szlaku


W Kleszczelach skręcam w prawo w kierunku przejścia granicznego Połowce, a następnie do miejscowości Czeremcha i dalej wzdłuż granicy z Białorusią do miejscowości Dubicze Cerkiewne. Ku mojemu zaskoczeniu zaraz po wyjeździe z Czeremchy kończy się asfalt i zaczyna szutrówka... życie zamiera... nie widać żadnych ludzi przez najbliższe 20km. Jadę drogą tak blisko jak to tylko możliwe. granicy nie strzegą żadne zasieki tylko system elektroniczy? tego nie wiem i wcale nie chciało mi się próbować sprawdzać. W oddali słyszę intensywne szczekanie psa.

po kilku kilometrach miejscowość Opaka Duża - tam mieszkają ludzie, którzy nie mają drogi asfaltowej z żadnej strony.

Poczułem, że oddalam się od granicy i mknę z prędkością 8km/h w kierunku wspomnianych Dubicz Cerkiewnych. po dwóch godzinach dojeżdżam do drogi asfaltowej. Jest niewiele lepiej bo do samej Hajnówki nie widzę nikogo żywego. 
Hajnówka za to normalne poranne krzątanie się zaganianych ludzi, każdy kto nie śpi załatwia swoje przysobotnie obowiązki. Jest godzina około 8:00  i ok 90 km trasy za mną. 
Kierunek Białowieża. Tuż za torami przy tabliczce oznaczającej teren wojskowy (Nieznany Bór) robię krótką przerwę aby zdjąć rękawki spod bluzy, temperatura ma już swoje 17 stC. i kanapka smakuje przepysznie. Drzewa z jednej i drugiej strony drogi prawie zasłaniają asfalt, słońce świeci jasno i prosto w twarz oślepiając kierowców jadących na wschód, włączam światła ale i tak nie czuję się  bezpiecznie, po kilkunastu kilometrach osiągam cel

Jadę jeszcze kilka kilometrów do Białowieży, mijam się z pierwszym tej wyprawy kolarzem. Zawracam i teraz mogę pooglądać. Całe kilometry na przestrzeni których widać pousychane drzewa zarażone jakąś chorobą albo szkodnikiem lub celowym umyślnym lub nie działaniem człowieka. Grubsze okazy przy drodze (a może i dalej od drogi) są powycinane, drzewo jednak pozostawione na miejscu nie spowoduje raczej usunięcia szkodników. Młode drzewa głównie świerki są niestety też chore - jeszcze stoją ale rosnąć to już na pewno nie będą. Ocalała roślinność liściasta.
Powrót do Hajnówki to takie przemyślenia. Na wylocie z Hajnówki tankuję colę na orlenie i Grześka, a że biorąc dwa było "taniej" więc objadłem się słodyczami. Do bidonu idzie Muszynianka. 120km za mną. Kieruję się na północ do Narewki. W mieście mnóstwo ludzi. Tego mi brakowało, a może jest na tyle późno, że już ludzie powstawali - wcześniej na to nie wpadłem.

Zawracam, korzystając z okazji ściągam bluzę i nogawki - wszak już 10.00 i 150km za mną. Ruszam do najdalej położonej miejscowości mojej trasy - Narew - rozreklamowana tak tylko jak to możliwe przez firmę działającą w Narwi i innych mjescowościach - Pronar.
z Narwi na południe - jakoś lekko zaczęło mi się jechać, powróciła lekkość pedałowania :) to wiatr przestał przeszkadzać. Mimo to zaczynam rozglądać się za jakimś sklepem - jest! 175 km za mną. godzina ok. 11:00. W podsklepowym ogródku witam wesołą grupkę raczącą się zimnym piwem, jeden z kompanów leży już na stole, któryś prawi coś po białorusku. Kupuję wodę którą  ma dziwny po Muszyniance smak, colę i jem drugą kanapkę.
Ruszam w kierunku miejscowości Zbucz, przede mną mały podjazd, przepiękne widoki na podlaskie okolice ze szczytu wzniesienia.
jest tu naprawdę pięknie o czym, żeby nie było wątpliwości będę miał przypomniane od klienta spożywczaka na następnym postoju.
Za Zbuczem:

podwójne nazwy miejscowości podobnie jak w innych rejonach Polski, to już powrót i w dodatku cały czas z wiatrem, kilometry mijają szybko, została mi tylko stówa do Mielnika.
Następna gmina na trasie to Orla. zauważyłem, że nie buduje się tu za dużo nowych domów, nie widzę też dzieci ani rekwizytów świadczących o ich obecności... może tam mieszkają tylko starsi mieszkańcy?
Dojeżdżam do miejscowości Malinniki i drogą 66 kieruję się do ronda w Kleszczelach. Zostało mi tylko 45 km radości.
Po drodze odwiedzam obiecaną sobie Górę Grabarka


i za chwilę jestem w Mielniku. Koniec wycieczki. Jest godzina 16.00
w trasie przejechane 265km w ciągu 12 godzin. 
Podlasie to bardzo piękny region Polski. Warto tam spędzić trochę czasu. Dużo przejazdów zalesionymi terenami więc upał nie przeszkadza.
Jest co zwiedzać - ja poświęciłem mało czasu na zwiedzanie nie zatrzymując się w miejscowościach na trasie a jedynie je przejeżdżałem, odpoczynki planując poza miejscowościami.


Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa mpoto

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]